Jestem stalkerem. Trzech kontra Zona to powieść napisana przez Andrieja Lewickiego.
Adnotacja[]
„Czy można oprzeć się Zonie?Nie tylko jej indywidualnym przejawom, nie tylko mutantom, nie tylko dziwnej, zmiennej pogodzie lub jakby szalonym anomaliom - ale całej Zonie? Może udowodnią ci to dwaj zdesperowani stalkerzy, Chemik i Garstka, a także ich nieoczekiwany partner, doświadczony najemnik i poszukiwacz przygód. Ale jak długo ci trzej mogą powstrzymać samą Zonę? I dlaczego Zona próbuje ich zniszczyć? ”
Streszczenie[]
Stalkerzy Chemik i Garstka angażują się w inną historię. Wraz ze swoim nowym partnerem, Fedorem, przyjmują zamówienie na eskortowanie Najemnika Schnobla do bazy naukowej "Brzoza". W tym celu powinni mieć cały plecak z artefaktami.
Już na stacji Lubicz zaczynają się dziwactwa. W tym miejscu nigdy nie było mutantów, a kiedy grupa się poruszyła, zaatakowała ich stado psów, a Chemik zauważył dziwny, pozbawiony znaczenia wyraz w oczach mutantów. W drodze do pierwszego przystanku są nadal atakowani przez mutanty z takimi samymi znakami jak u psów.
Po zatrzymaniu Fedor podejrzewa Schnobla o jakąś nieuprzejmą sprawę, argumentując, że "po jednym przypadku łopatka Najemnika jest zawsze czysta". Chemik i Garstka oczywiście mu nie wierzą. Po spędzeniu nocy grupa idzie na Wysypisko.
Pojawiło się kolejne dziwne zjawisko. Pośrodku przejścia do tego samego Wysypiska wyrosła "patelnia", w wyniku czego musieli poszukać obejścia w ogrodzeniu. Po kilku godzinach wędrówki między górami śmieci zdali sobie sprawę, że coś jest nie tak. Grupa miała już opuścić Wysypisko i udać się na następne miejsce na noc. Próbując znaleźć wyjście Chemik zauważa kruka, który obserwował ich przez cały czas. W przypływie gniewu Stalker zabija ptaka, podkłada dynamit i toruje przejście dla grupy w starej szafie. Wyszli z Wysypiska.
W domu myśliwego dobrze odpoczęli, więc czas iść dalej. Był to długi kamieniołom o łagodnych zboczach, na które nie można było się wspinać, na dnie którego była zardzewiała koparka obrotowa ER-2500. Grupa postanowiła nie mijać kamieniołomu o dodatkowe dwadzieścia kilometrów, ale wspiąć się na koparkę i skoczyć z niej do tego końca. Kiedy już wspięli się na samą platformę, ten kolos jakoś się włączył.
Jakimś cudem przeżywając, grupa kontynuuje wędrówkę. Po spędzeniu nocy z pewną grupą znów wyruszają w drogę. Na innym postoju zdarza się nieszczęście - Fedor umiera w anomalii. Chemik zaczyna obwiniać Schnobla za wszystko, ale Garstka broni Najemnika i kłótnia się skończyła.
Po przejściu kilku kilometrów bardzo dziwny dzik atakuje grupę i nie mają czasu się go pozbyć, ponieważ atakuje ich ogromna fala szczurów. Stado prowadzi Stalkerów do jakiegoś domu przy bagnach. Mutanty zwane pająkami tną gigantyczną kopułę z sieci, uniemożliwiając grupie ucieczkę. A na zakończenie gigantyczna verlioka czołgała się poniżej trzech metrów wysokości. Po tym, jak robią "narty" z desek, Stalkerzy biegną po bagnie.
Po bardzo trudnych rozmowach o tym, co się stało, Schnobel znów idzie "w krzaki", a Chemik postanawia pójść za Najemnikiem. Okazuje się, że to Schnobel zabił Fedora i poszedł "w krzaki", aby zostawić wiadomości głównej grupie. Ta "główna grupa" prowadzona przez pewnego Wujka bierze Chemika i Garstkę jako więźniów.
Okazuje się, że Wujek z jakiegoś powodu chciał dostać się do "Brzozy" i zatrudnił do tego grupę Najemników, w tym Schnobla. Najemnik miał zostać na noc w bazie, zabić cały personel i wpuścić grupę. Teraz Chemik musiał to zrobić w zamian za uratowanie Garstki.
Na przejściu rzeki, ostatniej przeszkodzie do obozu naukowego, nagle wybuchła burza. Poziom wody w rzece zaczął się podnosić, wiatr wzmógł się, a fale strącały Najemników z nóg. Chemikowi i Schnoblowi udało się ukryć pod odwróconą łodzią, a reszta grupy musiała znajdować się na powierzchni. W rezultacie jeden członek grupy zmarł.
Chemik i Schnobel udają się do bazy, podczas gdy główna grupa pozostała w bezpiecznej odległości. Po wielu perswazjach Stalkerzy mogą wejść do "Brzozy". Chemik opuszcza Najemnika i próbuje poinformować zastępcę szefa bezpieczeństwa Breżniewa o sabotażu, ale okazuje się, że jest tajnym sprzymierzeńcem Wujka i wrzuca Stalkera za kratki. Chemik ucieka, nokautując dwóch strażników. Stalker ujawnia wszystkim pracownikom informacje o Breżniewie. Zdrajca ucieka, ale strażnicy gonią go i przygotowują się do ataku.
Wszystko poszło dokładnie zgodnie z harmonogramem i do piątej rano Najemnicy z jeńcem, Garstką, udali się do wejścia. Operacja kończy się powodzeniem, a wróg został schwytany, ale nie na długo. Schnobel i Breżniew podstępem wpuścili Najemników i Wujka, podczas gdy większość strażników opowiedziała się po stronie tego ostatniego. Chemik i Garstka zostają wrzuceni do celi.
Wujek faktycznie okazał się profesorem Djadiewem, który eksperymentował ze świadomością Zony. Miał ją kontrolować, ale zamiast niego profesor Irteniewa wzięła udział w eksperymencie, który przez cały czas próbował powstrzymać Chemika i Garstkę prowadzących Najemników. Ale bezskutecznie. Wujek zabija kobietę, a on staje na jej miejscu. Schnobel próbował zabić psychopatę, ale mu się nie udało. Wszystkich trzech pozostawiono na śmierć w Zonie, zostawiając im tylko noże.
W pobliżu znajdowała się cysterna Chemika i Garstki, a Stalkerzy, zbierając broń i amunicję, postanawiają włamać się do "Brzozy" i zabić Djadiewa. Po drodze profesor w osobie Zony tworzy grupę śnieżnych tornad, ale udało im się wyjść. Kiedy dotarli do obozu naukowego, Stalkerzy wyłączyli zasilanie, ale to nie pomogło. Wujkowi udało się połączyć z Zoną.
Profesor psychopata wysłał całą "falę" anomalii do Stalkerów. Szaleńca można było pozbyć się jedynie poprzez rozszerzenie Zony, w której jego świadomość miała zostać zniszczona. Chemik wziął roślinę z artefaktami "Wilcza winorośl" i za jej pomocą przekierował przepływ nienormalnej energii do magazynowania artefaktów, które miały eksplodować ze straszliwą siłą.
I tak się stało. Nie było eksplozji. Był tylko błysk, który zmienił całą Zonę.